Czy warto kupować używane harmonijki?
No właśnie, harmonijka, to dość osobisty instrument, który przykładamy do ust, dotykamy językiem, do którego dostaje się nasza ślina. Czy jest to dobry pomysł, żeby kupować używane wyższej klasy zamiast tańszych nowych? A jak tak, to na co zwrócić uwagę i o co zadbać? Kupuję na znanych portalach w miarę regularnie, więc podzielę się moimi spostrzeżeniami i doświadczeniami. Kupuję na części, do grania i do testowania rozwiązań customizacyjnych lub szykowania materiałów na tego bloga.
Im starsza, tym mniejszej wartości.
Pamiętajmy, że poza bardzo drobnymi wyjątkami, stare harmonijki, to nie są żadne zabytkowe rarytasy. To nie skrzypce, żeby się zabijać o te stworzone w XVIII wieku. Harmonijka to instrument produkcji masowej i nawet wiele lat temu rynek był nasycany dużą ilością produktów. Dodatkowo jakość produkcji i kontroli jakości u różnych producentów się zmieniała a nigdy nie wiemy, czy to jest produkt z tego dobrego, czy gorszego okresu producenta.
Dodatkowo sposób przechowywania ma duży wpływ na jakość instrumentu. Jeśli drewniany korpus jest narażony na zmienne warunki atmosferyczne, jest naprzemiennie nawilżany i suszony, to może zostać wypaczony lub popękać. Stale suszone drewno też się kurczy i taki korpus będzie zdecydowanie mniej szczelny od nowego. Jeśli drewno jest narażone na długotrwałe oddziaływanie wilgoci (np. harmonijka przechowywana w piwnicy), może zostać zainfekowane pleśnią lub innymi grzybami. Dlatego nawet nigdy nie używana harmonijka nie może mieć ceny produktu sklepowego.
Korpusy z tworzywa sztucznego też mogą ulec uszkodzeniu (zniekształceniu) np. pod wpływem długotrwałego oddziaływania wysokiej temperatury.
Pokrywy są robione z blachy chromowanej. Jeśli powłoka zabezpieczająca ulegnie uszkodzeniu, to taka pokrywa jest narażona na korozję, która często zaczyna się od wewnętrznej, mniej widocznej strony. Tam po graniu odkłada się wilgoć.
Płytki stroikowe oraz same stroiki są robione z materiału dość odpornego na korozję. Także jeśli instrument był nie grany, to można zakładać, że są w dobrym stanie. Co innego w przypadku harmonijki używanej. W takiej stroiki będą wymagały co najmniej dostrojenia. Choć historia moich zakupów potwierdza, że najczęściej uszkadzanym stroikiem jest 5 na wdechu.
Wszelkiego rodzaju kurz, stwardniałe fragmenty wydzieliny z ust i inny brud są wrogie stroików. Ale na szczęście na to jest proste rozwiązanie, wystarczy harmonijkę dokładnie umyć.
Przedwojenne harmonijki Hohnera (chyba głównie Marine Band) miały płytki stroikowe robione z innego stopu mosiądzu, tzw. mosiądzu dzwonowego, które są bardzo cenione przez współczesnych harmonijkarzy. Dlatego jeśli traficie przedwojenną Marinkę w sensownym stanie, to się nie zastanawiajcie i kupujcie.
Nawet dobra dokumentacja fotograficzna nie zabezpieczy nas przed wadami nie widocznymi dla oka. W szczególności stan stroików, uszkodzenia wewnętrzne pokryw, stan korpusu. Wielokrotnie sprzedający nie ma pojęcia co i jakiej jakości sprzedaje. Dlatego zakup harmonijki z drugiej ręki jest rozwiązaniem dla ludzi ze smykałką do majsterkowania, którzy są w stanie poprawić korpus, nastroić lub wymienić stroiki, odrestaurować pokrywy.
Zacznij od wyczyszczenia i dezynfekcji.
Niestety, jeszcze nigdy (poza zakupami od sprawdzonych osób z wąskiego grona) nie zdarzyło mi się kupić używanej i wyczyszczonej harmonijki. Dlatego powstrzymajcie swoje emocje i nawet jeśli to „nówka sztuka, nigdy nie dmuchana”, przeprowadźcie pełny zabieg mycia i dezynfekcji. W domowych warunkach najprościej i najtaniej:
- Rozebrać ją na części.
- Pokrywy, płytki stroikowe i (plastikowy) korpus włożyć na 20 minut do kąpieli w wodzie z octem w proporcji 2:1.
- Następnie delikatnie wyszorować miękką szczoteczką do zębów i spłukać w ciepłej wodzie.
- Wszystkie elementy dokładnie acz delikatnie osuszyć.
- Jeśli korpus jest drewniany, to ocenić jego stan. Zainfekowany grzybami, popękany, zwichrowany nadaje się tylko do kominka. Jeśli jest ok, to mechanicznie oczyścić.
- Wszystkie elementy zdezynfekować spryskując alkoholem izopropylowym w aerozolu a następnie delikatnie wytrzeć ściereczką (IPA o wysokim stężeniu może uszkodzić niektóre tworzywa sztuczne, dlatego do dezynfekcji korpusów plastikowych zalecam użyć w stężeniu 70%).
- Dla pewności zostawić na jakiś czas rozebrane do pełnego wyschnięcia i ponownie złożyć.
Proces demontażu i czyszczenia harmonijki na przykładzie Marine Band Classic opisuję i pokazuję w tym miejscu.
Dopiero tak przygotowaną harmonijkę możemy sprawdzić i zakwalifikować, czy nadaje się do grania od razu, czy wymaga prac naprawczych, czy zostawiamy ją jako dawcę części zamiennych.
Ile ona może być warta?
W związku z tym, co napisałem powyżej, nawet zupełnie nieużywana harmonijka („Panie, ja ją tylko na chwilę wyjąłem z pudełka”) traci na wartości. Przeglądając oferty i podejmując decyzję o zakupie przyjąłem następujące wartości progowe:
- nie używana (albo używana w minimalnym stopniu) – 70% wartości sklepowej
- używana ale w pełni sprawna – 50% wartości sklepowej
- uszkodzona albo wymagająca większego nakładu pracy – 30% wartości sklepowej
Oczywiście od tej zasady mogą być wyjątki, ale dotyczą szczególnych przypadków (np. rzadka tonacja do której potrzebuję stroików zamiennych).
Ja się nie znam, harmonijkarz zmarł.
Wśród tych, które kupiłem miałem kilka bardzo udanych. Na przykład Marine Band Crossover, która jest na zdjęciu wyróżniającym ten post, została kupiona za mniej niż 50% wartości a była w świetnym stanie. Stroiki potrzebowały tylko delikatnego dostrojenia. Mam też Blues Harpa (tego klasycznego, sprzed ery MS), który ewidentnie gdzieś przeleżał nie dmuchany przez co najmniej 20 lat i tylko korpus wymaga poprawy, bo jest przesuszony. Po przerobieniu na śrubki i impregnacji będzie świetnym instrumentem. A kosztował około 50zł.
Ale zdarzały się też ciekawsze przypadki.
- SP20 w okazyjnej cenie. Z opisu wynika, że w pełni sprawna. Po wyczyszczeniu i sprawdzeniu okazało się, że stroik 5 na wdechu jest uszkodzony. Sprzedająca, gdy zareklamowałem zakup, uprzejmie poinformowała, że przeprasza, że się na tym nie zna, że osoba, która na niej grała już nie żyje. A zakup dokonany w trakcie trzeciej fali pandemii (jeszcze raz powtarzam, myjcie i dezynfekujcie dokładnie zanim zaczniecie sprawdzać). Zaproponowała, że zwróci część zapłaconych pieniędzy.
- Któregoś razu widzę, Goldenka uszkodzona, cena 15zł. OK, zamawiam. Po chwili dzwoni sprzedający i mówi: „Wie Pan, muszę powiedzieć, że to nie jest sprawna harmonijka, bo miała bliski kontakt z podłogą”. Po otwarciu przesyłki okazuje się, że faktycznie, musiała mieć bliski kontakt z podłogą a potem musiały przebiec po niej tłumy walące na Black Friday do jakiegoś popularnego sklepu. Korpus, pokrywy, płytki stroikowe a nawet śrubki popękane albo pokrzywione. Ale same stroiki w idealnym, niemalże fabrycznym stanie.
- Seydel Session Steel „w dobrym stanie, wszystko stroi, można grać” a po rozmontowaniu okazało się, że korpus poskręcany na wszystkie strony. Dzwonię do gościa: „Gdzieś ją trzymał człowieku?”. A ten speszony: „A sorki, zapomniałem napisać, zimą jak byłem w górach położyłem wieczorem na piecu kaflowym a następnego dnia już nie grała jak wcześniej.”.
Nie przestanę kupować używek, więc przykładów, jak powyżej będzie pewnie dochodzić. A może wy macie jakieś swoje? Podzielcie się w komentarzach.
Podsumowując.
Harmonijki z drugiej ręki, to nie rozwiązanie dla osób, które chcą wyjąć z pudełka i zacząć grać. Każda wymaga większego lub mniejszego nakładu pracy. Ale jeśli lubisz majsterkować, szukasz materiału do rozwoju nie tylko swojej gry ale również umiejętności w zakresie naprawy i poprawy i nie chcesz na początku psuć swoich działających harmonijek, to jest to ciekawe i ekonomicznie opłacalne rozwiązanie.